Moim zdaniem białe plamy na zdjeciu satelitarnym zaprezentowanym na II i III Konferencji Smoleńskiej przez prof. Chrisa Cieszewskiego mogą być zwałami tzw. suchego lodu, czyli zestalonego dwutlenku węgla. Jest on powszechnie używany w chłodnictwie. Prof. Cieszewski już w zeszłym roku zauważył, że jeśli białe plamy byłyby zwykłym śniegiem, to powinny zostać ślady po jego topieniu się. Jednakże suchy lód ma te własność, że się NIE TOPI, ale SUBLIMUJE od razu do stanu gazowego.
Pryzmy suchego lodu zrzucone w otwartej przestrzeni w temperaturach 0-5 stopni przetrwałyby spokojnie kilka dni, po czym zniknęłyby bez śladu.
Jaki byłby cel wcześniejszego złożenia na miejscu katastrofy dużych ilości suchego lodu? Otóż substancja ta może mieć bardzo niską temperaturę i leżąc przez kilka dni, doprowadziłaby do zmrożenia, a tym samym znacznego utwardzenia gruntu, zmniejszając tym samym prawdopodobieństwo przeżycia przez niektórych pasażerów. Pamiętajmy, że w miejscu rozbicia samolotu grunt jest dosyć miękkki i "ryzyko" przeżycia części ofiar było znaczne. Dzieła zniszczenia miała dokonać na ziemi - jak pokazał Glen Jorgensen - eksplozja. Nie mogła ona jednak być zbyt silna (wówczas śmierć wszystkich byłaby pewna) ponieważ spowodowałaby tak duży rozrzut szczątków samolotu, że teza o błędzie pilota i uderzeniu samolotu w ziemię w całości byłaby trudna do obrony.
Dlatego też należało zmniejszyć prawdopodobieństwo przeżycia poprzez utwardzenie gruntu.
